Starożytna Tantra i Mahāsandhi (Dzogczen)
Dziś wiele ciekawych, ezoteryczno-hermetycznych nauk i praktyk dociera do ludzi świata Zachodu, jednak w znacznie okrojonej wersji lub bez podania prawdziwego źródła ich pochodzenia. Dobrym przykładem jest całe tybetańskie BON(PO), które w istocie jest wersją starożytnej kultury duchowej Bhārata (Wielkiej Indii) znanej jako Tantra.
Trzeba zainteresowanych naprowadzać ku prawdzie i cierpliwie wyjaśniać, że zbiory nauk i praktyk odwiecznych, a wysoce magicznych, szamańskich i hermetycznych, takich jak Śiva-Tantra i Śakti-Tantra przełożono w Tybecie na rodzimy język i są tam znane jako Tantra Ojca i odpowiednio Tantra Matki (Bogini).Wielu nauczycieli buddyjskich, a także starszego Bon(po) jakoś dziwnie przemilcza albo z trudem przyznaje, że zarówno cała Tantra zwana buddyjską jak i cała w istocie tantryczna Ścieżka BON ma swoje pochodzenie, żywe źródło w Śaiva-Tantra i w Śakta-Tantra, przedwedyjskiej kulturze duchowej Bhārata, starożytnej Indii, która sięgała aż po Ural na północy, na wschodzie po Indonezję (Bali), a na zachodzie po Egipt!
Zarówno Vaidika Laya (Yoga) jak i Tantrika Laya (Laya Tantra) doskonale zna i przechowuje nauki i metody Mahāsandhi, które w tybetańskim Bon i w Ścieżce Buddha zwane są Dzogczen. Pomimo prostych technik i instrukcji nauk są to jednak metody zaawansowane, które wymagają wcześniejszego, dobrego przygotowania całej ludzkiej istoty do przekształcenia w wyższą formę bytu, inaczej ich sens i użyteczność ulegną zaprzepaszczeniu i zmarnotrawieniu pchając nieprzygotowane do wysokiej formy praktyki Dusze w płytką iluzję rzekomego bycia jakimś Bóstwem, choć faktycznie Osoba będzie nieprzygotowaną do Drogi i zbłąkaną, na manowce wpuszczoną osobą.
Podział Tantra-Marga, Ścieżki Magii, na Dziesięć Pojazdów jaki stosowano w starożytności jest doskonale znany i przekazywany od zawsze przez indyjskich Mędrców (Rsi). Dzogczen (czyli właściwie Mahāsandhi, używając Świętego języka Aniołów (Bóstw, Devas), jakim jest Sanskryt) leży u szczytu całej inicjacyjnej piramidy zarówno wedyjskiej jak i tantrycznej Laya Margi (Ścieżki Braterstwa), a przecież pierwszych siedem metod, pojazdów to uczniowskie pojazdy dla Dusz o różnych stopniach zaawansowania i otwarcia dla praktyki. Ostatnie dwa pojazdy, ostatnie głębokie metody dziewięciostopniowej Drogi (Marga), to pojazdy realizacyjne, ósmy pojazd dla osób osiągających wkrótce pełnię Samourzeczywistnienia własnej pierwotnej natury (oświecenie duszy), a dziesiąty pojazd dla osób osiągających Boską Realizację, Życie Boga, Oświecenie wyższego rodzaju, którego nie można osiągnąć własnym wysiłkiem, a jedynie otrzymać w Łaskawym Darze od Oświeconych Niebian. W istocie Mahāsandhi, autentyczny Dzogczen, zawsze był pomyślany jako zbiór metod podtrzymujących dla Osób, które przez wysiłek nauki i służby (pracę) osiągnęły zalążkowe Samourzeczywistnienie Duszy, Wyższej Boskiej Jaźni, Pierwotnej Natury. Jest to też oprócz utrzymywania Osiągu Duchowego na odpowiednio czystym poziomie, metoda pomagająca być gotowym na przyjęcie tego, co w swej Łasce, osobie Urzeczywistnionej, Oświeconej własnym wysiłkiem, Niebiosa zechcą podarować.
Sens parktykowania „podtrzymania” przez osoby nieurzeczywistnione jest żaden, to złośliwy wybryk natury, wynikający z fałszywego założenia, że jak ktoś jest zainteresowany Mahāsandhi, Dzogczen, to jest bliski urzeczywistnienia. Prawda o nadętych egonach mierzących wysoko, bez dobrego ku temu przygotowania, jest wręcz odwrotna, a co najwyżej może się zdarzyć jakiś wyjątek. Jeśli ktoś zaczyna uczyć od końca zamiast od początku, to raczej sam jest pomieszany i niezdolny do właściwego rozpoznawania zdolności ludzi i ich stopni na schodach Uczniowskiej Ścieżki Samourzeczywistnienia. Pojedyncze Olśnienia, Błyski i Wglądy nie mają wiele wspólnego z rzeczywistym Oświeceniem, Realizacją Duszy, a często są jedynie zwiedzeniami wprowadzającymi w ślepą uliczkę. Prawdziwe Samourzeczywistnienie, to nie chwilowy Przebłysk, ale długi życiowy proces w którym człowiek realizuje w aktywnej pracy, w działaniu Najwyższe Cele Duszy (Jaźni, Ducha Ludzkiego). Brak świadomości swego celu, sensu i miejsca na Ziemi, wśród ludzi, pokazuje, że osoba o Samorealizacji, Oświeceniu nie ma nawet zielonego pojęcia. Można podstawową kwestię postawić inaczej i zapytać człowieka, czy zrobił coś wielkiego, co przekracza znacznie ludzkie możliwości, zapytaj jak służy ludziom i jaki pożytek sprawił dla społeczeństwa. (Samo)realizacja to naprawdę zrobienie czegoś wielkiego w długim procesie własnego życia, z podstawą Czystego Umysłu i Pierwotnej Natury Człowieczeństwa, a nie chwilowe nawiedzenie, przyjemność z medytacji lub reinkarnacyjny błysk wglądu w dawne życie.
Polecanie ludziom metod i ćwiczeń mających podtrzymać ich Czystą Świadomość, utrzymać Oświecenie, ma sens wtedy, gdy osoba osiąga odpowiedni poziom przygotowania, ale próżni instruktorzy, którzy duchowość źle pojmują wiodą ludzi na manowce, licząc na zainteresowanie nawiedzonych i płytkich umysłów Zachodu, które nie chcą poświęcić się dłuższemu, rzeczywistemu treningowi, choćby przez 40-50 lat, aby wykonać jakiś pierwszy głęboki krok. Jedynym ratunkiem, dla takich, co robią duchowość do góry nogami, jest głębsze wejście we wszystko to, co powinno być wypraktykowane na wcześniejszych poziomach z ich odpowiednimi metodami.
Bardziej Oświeceni Mistrzowie Wschodu, Guru i Rimpoche, ciągle przestrzegali przed kraksą polegającą na wywróceniu Pojazdu Drogi do góry nogami, a i zresztą Zen czy Czan przypominają, że osoby, które zbyt wcześnie zostały „Nauczycielami”, kiedy dojdą do fazy odwróconego postrzegania, zaczynają „kręcić kota ogonem” próbując uczyć wszystko szybko i nie tymi metodami, co należy. Jest to faza w której osioł ego powinien dostać dużo batów kijem Zen, albo kopniaków od Mistrza z Tybetu czy Indii i wziąć się do uczciwej praktyki, by nie siać fermentu wśród ludzi poszukujących, bo takie fałszywki świadczą jedynie o tym, że świat źle się ma, jeśli w duchowym nauczaniu źle się dzieje.
Im wyższy pojazd, metoda duchowej praktyki, tym większa musi być moc osoby, wola praktyki i determinacja przejawiająca się w stałości praktykowania i głębokim poświęceniu Trzem Klejnotom Boga, a są to Guru (Rimpoche), Dharma i Sangha (Wspólnota). Krańcowe poświęcenie i determinacja wymagane są od tych, co podążają najwyższymi pojazdami, gdzie nie ma mowy o porzucaniu Ścieżki, czy Mistrza Duchowego. A ci, którzy falami przychodzą i odchodzą z powodu pojawienia się na „rynku duchowości” czegoś nowego, czego jeszcze nie było, ci akurat w ogóle nie zasługują na to, aby im Skarby Najwyższe, takie jak Mahāsandhi (Dzogczen) pokazywać. Cóż zresztą mieliby głęboko i mocno podtrzymywać, jeśli jak dotąd nic szczególnego nie osiągnęli, a im wyższy pojazd, tym osoba musi być bardziej uwolniona od niższych splamień i zaciemnień takich jak Kleśa czy Trzy Żądze Złe. Śri Gautama Buddha kładł nacisk moralny w Dziesięciu Śîla, aby powstrzymywać się od błędnych, fałszywych poglądów, ocen i opinii, a to oznacza też, aby nie wypaczać prawidłowego pojmowania Ścieżki, której kolejne pojazdy, wynikają z poprzednich, bo Ścieżka Uczniowska jest ustopniowiona. Kolejne pojazdy praktyk, tak Dziewięć Pojazdów Śrî Buddha jak i Dziewięć Pojazdów Bon, to nie są metody alternatywne, lecz metody-stopnie, które tworzą Schody Świątyni Niebios i różnią ludzi w zależności od zaawansowania prowadząc do coraz bardziej hermetyczno-arystokratycznych Kręgów Duchowych. Płytkim ludzkim umysłom Zachodu często nie mieści się w głowie, że Ścieżka Ducha (Ākāśa) może trwać od 7-16 kolejnych wcieleń, a przygotowawcza Ścieżka Serca od 3-12 kolejnych żywotów Duszy odradzającej się w coraz odpowiedniejszym do praktyki, nauki i duchowej pracy ciele (Kāya, Rūpa). Widać to jednak wyraźnie z nawet najmniej oświeconego poziomu Samorealizacji Duchowej.
Współcześnie odradzają się na Zachodzie ludzkie istoty, które przez wiele wcieleń żyły w kręgu buddyjskim, ale mimo szansy na wyzwolenie, zbawienie, nie praktykowały Drogi jak należy i są tak zwanym ciemnym ogonem buddyjskiej i tantrycznej Drogi, ogonem, który gromadził raczej splamienie niż zasługi, a to przez błędne poglądy i niewłaściwe postępowanie, używanie praktyk do szkodliwych czarnomagicznych celów. I ten brudny ogon jest chętny do studiów płytkich i powierzchownych, bez należytej podbudowy, w sposób wyrywkowy, robiąc to co się podoba, a resztę odrzucając, albo pozostając przy ćpaniu i pijaństwie, nałogach, co jest z gruntu niewłaściwe. Stąd zarówno dla magicznych tantryków jak i dla ezoterycznego buddyzmu jest jedna dobra rada od pradawnych Mistrzów Pamiru, Tybetu, Himalayów, aby się przyłożyli do praktyki we właściwy sposób, nadrobili braki i zaległości, aby praktykowali Tantrę całościowo, a nie wycinkowo, i to z wielkim poświeceniem na całe życie, a nie płytko i na chwilę, bez rezultatów, bo i na chorej glebie kwiat nie wyrośnie. Pokręcone rodzaje chorej psychicznie, rzekomo „tylko” seksualnej Tantry będącej kopulacją w haremie z liderami nie mają nic wspólnego z autentyczną duchowością Tantra Marga jako Całością, a zakrawają o dewiację, czyli zboczenie w każdym sensie.
Zen – Oświecenie Dynamiczne za cudownym dotknięciem czy też techniki „natychmiastowego oświecenia” z magicznego Bon(po) nie mają nic wspólnego z rzeczywistym praktykowaniem Drogi. Jeśli ktoś jest rzeczywiście zaawansowany, to metody głębokie i trudne, a wcześniejsze, będą dawać wiele rzeczywistych rezultatów, nie będą uciążliwe ani w żaden sposób trudne. Jeśli ktoś odrzuca metody wcześniejsze niż Dzogczen (Mahāsandhi), bo są dlań za skomplikowane i za trudne, to znaczy że nie nadaje się do tych metod Mahāsandhi, jest niedojrzały do tak wysokiego i tak zaawansowanego Pojazdu Drogi!
(Udana)
Mistrz Himalaya Swami
Linki zewnętrzne
PMH - Przekazy Mistrza Himalaja znajdują się na portalu Lajów