Położenie Cywilizacji Atlantydów
Wedle opisu Platona wyspa, czy mały kontynent o nazwie Atlantyda, znajdował się, patrząc z Grecji, naprzeciwko słupów Herkulesa, czyli cieśniny Gibraltaru – pomiędzy Maroko a Hiszpanią. Z oczywistego punktu widzenia mówcy, którym była Grecja, można powiedzieć, że okolice Atlantydy, to należące aktualnie do Portugalii Wyspy Azory na Atlantyku, a także ich okolica; co prawda zatopiona, ale za to płytka w porównaniu z 10-12 razy głębszą resztą północnego Oceanu Atlantyckiego. Spojrzenie na mapę Atlantyku z naniesionymi głębokościami dna, przyjrzenie się zabytkom kultury Atlantydy na Azorach czy wysepce Flores w zupełności wystarcza do przyjęcia twierdzenia Platona w położeniu Atlantydy za oczywiste i słuszne. Legendy rdzennych mieszkańców wielkich wysp Ameryki Środkowej, jak Kuba i reszta Wielkich Antyli, to już dodatkowy dowód poprawności nauki Platona o Atlantydzie. Dużo więcej z czasem znajdą oceanografowie badając dno morskie kilkaset metrów po powierzchnią Atlantyku w okolicy Azorów, co jest płycizną wobec większych głębokości tego oceanu. Azory i ich okolice to właśnie coś, co z miejsca w Grecji, gdzie był i żył Platon, jest właśnie naprzeciwko słupów Herkulesa, Gibraltaru i to w przybliżeniu nawet zgodnie z proporcją odległości. Niewątpliwie żadna inna okolica nie leży od Grecji tak dokładnie naprzeciwko Gibraltaru, słupów Herkulesa i jakoś czcze spekulacje osób nawiedzonych i urojeniowych nie mają racji bytu, bo ignorują zasadniczą prawdziwość wypowiedzi Platona w kwestiach materialnych. Grecy dużo żeglowali, a wiadomo, że podanie dokładnie kierunku w tej materii, w sposób oczywisty i jasny ma pierwszorzędne znaczenie, choć oczywiście nie widać tego, co zatopione z powierzchni oceanu!
Flores, Pico, Terceira, Sao Miguel i inne wysepki okolicy Azorów to pozostałość z zatopionej Atlantydy - to, co dla Atlantydów było szczytami ich Świętych Gór, bo właśnie tylko tyle pozostało, miejsca czci, kultu i religii. Niższe części cywilizacji uległy zagładzie pośród trzęsień ziemi, powodzi i wielkich roztopów podnoszących poziom wód. Gruntowne badanie azorskiej kultury, ziemi i okolicznego dna morskiego stopniowo będą ujawniać całą potęgę państewka Atlantydów, z którego małe grupki uciekły zarówno na Zachód do Ameryki, jak i na Wschód do Iberii. A wiadomo z legend i pism, że niektóre grupy dotarły nawet do Tybetu chroniąc się w obrębie najwyższych gór w obawie przed wzbierającymi wodami potopu, powodzi ogólnoplanetarnej. Pamiętając historię Ziemi z Kroniki Akāśa, która jest pamięcią sfer przejawionych, matrycą oddzielającą Niebiosa Aniołów (Bóstw) od Ziemi i Astromentalu z jednej strony, a widząc prozaiczną oczywistość wypowiedzi Platona wiernie i dokładnie pokazującej, gdzie Atlantyda istniała, podziwiamy śmieszne i niedorzeczne wymysły urojeniowych pseudobadaczy, którzy jakoś nie przyjmują do wiadomości tego, co Platon powiedział. Cóż, zapewne nie umieją czytać lub nie rozumieją, co Platon mówił z punktu i miejsca, w którym przebywał w Grecji. Fakt, że Atlantyda nie była jedynym miejscem, gdzie rozwijała się cywilizacja ludzka w tamtym okresie tych już pradawnych historycznie czasów, ale to jest oczywiste i dzisiaj, kiedy widzimy nieustającą rywalizację różnych państw i narodów, a także ras w rozwoju techniki, medycyny, sztuki czy wojskowości. Rasa biała ciągle walczy o prymat, ale żółta rasa bierze powoli technologiczną przewagę i to w najnowocześniejszych dziedzinach. Atlantyda była gęsto zaludniona, bardzo gęsto. Stąd i wcale nie musiała być obszarowo wielka, choć żywność dowożono statkami i sterowcami tak z okolic Antyli jak Kanady czy Iberii oraz Maroka, a także Brytanii i Irlandii. Nic to dziwnego, skoro i do Grecji dotarła wiedza o istnieniu Atlantydy, a nawet do Tybetu. Radzimy badaczom dłuższy pobyt na wszystkich azorskich wysepkach, aby sobie poczuli dawną, potężną cywilizację.
Dziś wiele osób, szczególnie takich, które mają smykałkę do różnych bardzo ciekawych wynalazków mechanicznych, a wcale nie są nowocześnie wykształcone, zdradza pochodzenie i związek z Atlantydą, z Azorami. Sterowce, balony, lotnie, arytmografy (mechaniczne maszyny liczące) to tylko lekki posmak możliwości z pozoru magicznej mechaniki do perfekcji rozwiniętej na Atlantydzie, którą skrywa ocean w azorskich okolicach, czym badacze powinni się gruntownie zająć. Wielkie, potężne, koliste i cygarowate maszyny latające to wcale nie super kosmiczne pojazdy lecz prosta technologia sterowców, czegoś co jest bardziej zaawansowanym balonem niźli samolotem i wcale nie jest rakietą, a latać może i dość szybko, a nawet tanio i bezpiecznie. Nawet dziś powinno rozwijać się niepotrzenie zarzuconą technologię sterowców. Pseudomistykom jak i poważnym badaczom polecamy choć zdjęcia ze wszystkich wysp azorskich, aby się wczuli i zaczęli widzieć. Wielki kataklizm zniszczył też inne stare kultury wyspiarskie jak Lemurię, Mu czy Lankę, ale nie wolno ich ze sobą utożsamiać, choć oczywiście wymiana istniała, tak jak i w czasie zimnej wojny pomiędzy blokiem radzieckim a usonańskim, co doskonale obrazuje polityczne stosunki między rasami i narodami w całej ludzkiej historii. Wielu współczesnych uczonych i wynalazców odkrywa różne rzeczy tak, jakby nagle w jakimś błysku przypominała je sobie lub główny zarys pomysłu śni się po prostu jako wspomnienie. To są reminiscencje dawnych kultur, które też różniły się na bardziej rolnicze, religijne, technologiczne, artystyczne. Rozwój różnych kierunków to specyficzne cechy każdej kultury, narodu czy cywilizacji, a przecież widać, że w okolicach Bangladeszu ląd kiedyś głębiej sięgał w morze, podobnie jak i w okolicach zachodniego wybrzeża Indii, Śri Lanki czy Malediwów, archipelagu na południe od Indii. Pradawna zatopiona już Wielka Lanka, Siedziba Złych Bóstw (Maledivas) to właśnie resztki w postaci całego archipelagu małych wysepek znanych jako Maledives, które są szczytami dawnego wyspiarskiego państwa Wielkiej Lanki, z której niewiele pozostało. Kto zna dno morskie i zrozumie, co znaczy potop zatapiający trwale wiele nizinnych obszarów, ten zobaczy wiele dawnych wysp – państw i ich cywilizacje, a wybrzeża Indii i Lanki odsłaniają powoli całe miasta i świątynie starożytnego państwa Króla Rāma!
Cywilizacja pomiędzy Brahmaputrą a Indusem mogłaby ludziom jeszcze wiele więcej odsłonić, gdyby tylko chcieli przyjąć, a wtedy okazałoby się, że znaczenie Atlantydy wcale nie jest aż tak wielkie, a jedynie przeceniane i wyolbrzymiane przez pseudoezoteryków, którzy swym niedouczeniem wprowadzają ludzi w błąd. A przecież na pierwszy rzut oka widać, że Ateny leżą na tym samym praktycznie równoleżniku, co wyspa Sao Miguel na Azorach, a Pelopenez, południe Grecji na tym samym, co najpłytsze miejsce śródlantyckiego wzniesienia, podmorskich gór, dobrze nadających się na dawną, zatopioną cywilizację. Poniżej wyspy Flores jest ledwie 545 metrów do dna Atlantyku i pozostałości Atlantydy, które można sobie odkrywać, choć archeologiczne wykopaliska pod oceanem nie są łatwe. Jeśli aktualnie roztopienie wszystkich lodowców mogłoby podnieść poziom wód o 300 lub więcej metrów, to można przyjąć, że kiedyś stopiły się lody i zatopiły wiele lądów, które dziś są podmorskimi wzniesieniami, dawnymi górami. Raczej należy przeciwdziałać totalnemu ociepleniu, aby nie spowodować zatopienia wielu nizinnych, nadmorskich ośrodków, współczesnych kultur i cywilizacji o państwowości wcale nie mniej hermetycznej niż w czasach istnienia Atlantydy przed Wielkim Potopem.
Fakt, że język baskijski podobny jest do języków Indian, potomków Azteków i Majów, tak jak słowacki do polskiego, że można się wzajemnie porozumiewać, to tylko mały promyk odnoszący się do tego, że ludy i kultury już dawno temu migrowały pomiędzy dwoma brzegami atlantyckiego oceanu, a i mogą być potomkami pradawnej cywilizacji, potomkami uciekinierów z ojczyzny zwanej Antlantydą, gdzie różdżkarstwo, wahadlarstwo, numerologia i podobne sztuki doskonale kwitły, wcale nie przeszkadzając technologii budowy statków, lotni czy sterowców sprawnie szybujących po nieboskłonie. Ślady zaginionych cywilizacji u nabrzeży rozrzucone po całym świecie pokazują, że potop to nie tylko fala powodziowa, ale i ogólne podniesienie poziomu wód w oceanach i to o dobre pół kilometra. Nagłe podgrzanie klimatu wskutek katastrofy mogło uwolnić ogromne masy wód z lodowców, spowodować nie tylko fale powodzi, ale ogólne ich podniesienie dające w efekcie zatopienie nizinnych ówcześnie obszarów. Wedle legend przeżyło 18–20 milionów ludzi tworząc na nowo zalążki ludzkości w różnych miejscach planety. Kataklizm w postaci zderzenia planetoidą wydaje się najbardziej prawidłowy, a także zgodny i z wiedzą nauki i z pamięcią o takich wydarzeniach w kronikach Akaaśa! Wielki Potop czy raczej zatopienie lądów wedle zapisków tybetańskich miał miejsce około 9564 r. przed erą chrześcijańską, a przecież cywilizacja kultury śintoistycznej w Japonii w swych zapiskach powiada wyraźnie, że powstała w okresie Kamunagara, jakieś 8-10 tysięcy lat przed erą chrześcijańską w obrębie morza śródziemnego. Dane wielu kultur pokrywają się ze sobą z dużą dokładnością z niewielkim marginesem błędu. Yogeśvarāwatar działał w tym okresie w Indii dla odnowienia kultury duchowej i sztuki po zatopieniu południowych wybrzeży Indii i zagładzie Wielkiej Lanki. Podawanie ułożenia planet w jednej linii nie ma wpływu na kataklizmy, ale służyło już Atlantydom do określania czasu w kosmicznych cyklach w oparciu o wiedzę astronomii. Każdy człowiek myślący zauważy od razu, że jedynym powodem tego, że źródła starszych cywilizacji kojarzone są z najwyższymi górami jak Himalaje, Andy czy Ararat w Armenii, gdzie lądował prorok Noe, to fakt powodzi, potopu, zagłady terenów niżej położonych. Przetrwali górale i ci, którzy zdążyli uciec w góry, a z tego co wiedzieli, odtwarzano lokalnie cywilizacje i ludzkie państwowości zupełnie na nowo. Taki kataklizm jak wielka powódź zaskakuje. A ci, którzy ocaleją będąc akurat w najwyższych górach, wcale nie muszą być elitą naukową czy technologiczną swoich czasów, a bardziej przypadkowymi turystami, a także mistykami czy szamanami, którzy lubią górskie okolice dla swych modłów. Zaginięcie wiedzy i technologii jest oczywiste, jeśli giną możliwości wraz z tymi, którzy je stwarzali. Dzisiejsza kultura planetarna powinna dbać więcej o to, aby jej dziedzictwo nie uległo takiemu losowi jak w czasach Atlantydy, Lemurii, Mu i Lanki oraz innych dawnych wysp aktualnie podoceanicznych. Błogosławimy zielonych ekospołeczników, którzy walczą o życie całej przyrody i planety!
Himalaya Swami L.M.