Matadźi: Różnice pomiędzy wersjami

Z Himalaya-Wiki
Nie podano opisu zmian
 
Linia 8: Linia 8:


Pewnego dnia do jaskini, która od niepamiętnych czasów była jej, przywędrował młody mężczyzna. Był wysłany przez Boga, ale wtedy jeszcze nie był tego świadomy. Ten wysokorozwinięty duchowo mężczyzna nie był oświecony, ale bardzo oddany Bogom. Był niezmiernie zaskoczony widokiem ślicznej, „młodej” joginki, siedzącej tak pięknie i spokojnie w pustej jaskini, której jedynym upiększeniem była sama obecność adeptki. Joginka, będąc głęboko w stanie samadhi, otworzyła oczy i zamanifestowała filiżankę gorącej, parującej herbaty dla nich obojga. Zazwyczaj nie jadła ani nie piła, ale z uprzejmości wobec gościa tym razem zrobiła wyjątek. Młody człowiek został z Matadźi przez równo 18 dni. W tym czasie nauczyła go wielu rzeczy, które miał zabrać ze sobą w świat, żeby nauczyć ich te osoby, które były na tyle rozwinięte, by być w sanie zintegrować te nauki w swoim sercu. W ten sposób ci, którzy mieli „oczy, by widzieć i uszy, by słyszeć” mogli wprowadzić nauki pięknej, młodej joginki, przyniesione przez młodego mężczyznę, do swojego codziennego życia. Mogli tego dokonać w sposób, w jaki żyli, tak aby byli w stanie Urzeczywistnić Boga we wszystkich i wszystkim oraz w każdej swojej myśli, działaniu i słowie."  
Pewnego dnia do jaskini, która od niepamiętnych czasów była jej, przywędrował młody mężczyzna. Był wysłany przez Boga, ale wtedy jeszcze nie był tego świadomy. Ten wysokorozwinięty duchowo mężczyzna nie był oświecony, ale bardzo oddany Bogom. Był niezmiernie zaskoczony widokiem ślicznej, „młodej” joginki, siedzącej tak pięknie i spokojnie w pustej jaskini, której jedynym upiększeniem była sama obecność adeptki. Joginka, będąc głęboko w stanie samadhi, otworzyła oczy i zamanifestowała filiżankę gorącej, parującej herbaty dla nich obojga. Zazwyczaj nie jadła ani nie piła, ale z uprzejmości wobec gościa tym razem zrobiła wyjątek. Młody człowiek został z Matadźi przez równo 18 dni. W tym czasie nauczyła go wielu rzeczy, które miał zabrać ze sobą w świat, żeby nauczyć ich te osoby, które były na tyle rozwinięte, by być w sanie zintegrować te nauki w swoim sercu. W ten sposób ci, którzy mieli „oczy, by widzieć i uszy, by słyszeć” mogli wprowadzić nauki pięknej, młodej joginki, przyniesione przez młodego mężczyznę, do swojego codziennego życia. Mogli tego dokonać w sposób, w jaki żyli, tak aby byli w stanie Urzeczywistnić Boga we wszystkich i wszystkim oraz w każdej swojej myśli, działaniu i słowie."  
'''Opowieść o Matadźi z Autobiografii Paramahansa Joganandy:'''
Podczas mej wizyty u "świętego bez snu" Rama Gopala w Ranbadżpur, opowiedział mi on niezwykłą historię swego pierwszego spotkania z Babadzi.
"Od czasu do czasu", opowiadał mi Ram Gopal, "opuszczałem swą odosobnioną jaskinię, aby posiedzieć nieco u stóp Lahiri Mahasayi. Pewnego razu o północy, gdy siedziałem w milczeniu medytując w grupie jego uczniów, mistrz zaskoczył mnie niezwykłym poleceniem: >Ram Gopal<, powiedział, >idź natychmiast do kąpielowych gathów w Desasamedh<".
Wnet dotarłem do tego ustronnego miejsca. Noc była jasna, świecił księżyc i błyszczały gwiazdy. Usiadłem na chwilę w cierpliwym milczeniu; niebawem uwagę moją zwróciła ogromna kamienna płyta blisko moich stóp. Płyta powoli podnosiła się w górę odsłaniając podziemną jaskinię. Gdy płyta nieznanym sposobem zatrzymała się w pewnym położeniu, uniosła się w powietrze ubrana w szatę postać młodej, niezwykle pięknej kobiety. Otoczona łagodną aureolą światła zstąpiła powoli ku mnie i stanęła nieruchomo pogrążona w stanie wewnętrznej ekstazy. Wreszcie poruszyła się i przemówiła łagodnie: "Jestem Matadżi, siostra Babadzi. Zaprosiłam jego i Lahiri Mahasayę, aby przybyli tej nocy do mej jaskini w celu omówienia sprawy o wielkim znaczeniu.
Nad Gangesem pojawił się szybko poruszający się obłok światła; niezwykła jasność odbijała się w ciemnych wodach. Zbliżała się w ludzką postać Lahiri Mahasayi. Pochylił się on pokornie do stóp świętej kobiety.
Zanim zdołałem ochłonąć z wrażenia, zostałem znów zaskoczony wido­kiem wirującej masy mistycznego światła, szybującej po niebie. Zniżający się szybko płomienny wir zbliżył się do naszej grupy i zmateriali­zował w postaci ciała pięknego młodzieńca, którym był - jak od razu zrozumiałem - Babadzi. Był on podobny do Lahiri Mahasayi, z tą tylko różnicą, że Babadzi wyglądał o wiele młodziej i miał jasne długie włosy. "Lahiri Mahasaya, Matadżi i ja uklękliśmy u stóp guru. Eteryczne uczucia niezwykłego szczęścia przeniknęło każdą cząstkę mej istoty, gdy dotknąłem boskiego jego ciała.
"Błogosławiona siostro", rzekł Babadzi, "mam zamiar porzucić swe ciało i pogrążyć się w Nieskończonym Strumieniu". "Spostrzegłam twój plan, kochany mistrzu. Chciałam to omówić z tobą dzisiejszej nocy. Dlaczego chcesz opuścić swe ciało?" - Matadżi spoglądała na niego błagalnie.
"Jakaż jest różnica w tym, czy noszę widzialną czy też niewidzialną falę na oceanie mego Ducha?"
Matadżi odpowiadała żartobliwie: "Nieśmiertelny guru, jeśli to nie czyni żadnej różnicy, to proszę cię, nie porzucaj swej formy". "Niech będzie i tak", rzekł Babadzi. "Nie opuszczę nigdy mego fizycz­nego ciała. Pozostanie ono zawsze widzialne, przynajmniej dla małej (grupy) liczby ludzi na tej ziemi. Przez twe usta Pan wyraził swe życzenie".
Gdy słuchałem ze czcią rozmowy tych dwóch wzniosłych istot, wielki guru zwrócił się do mnie błogosławiącym ruchem. "Nie lękaj się, Ram Gopal", powiedział, "błogosławiony jesteś - iżeś był świadkiem tej nieśmiertelnej obietnicy".
Gdy przebrzmiała słodka melodia głosu Babadzi, postać jego, jak i postać Lahiri Mahasayi, uniosła się w górę i skierowała z powrotem ponad Gangesem. Aureola oślepiającego światła okryła ich ciała znikające na nocnym niebie. Postać Matadżi popłynęła ku jaskini i zstąpiła w głąb; płyta kamienna zamknęła się jakby poruszona niewidzialną dźwignią.
W stanie nieskończonego zachwytu i uniesienia skierowałem swe kroki z powrotem do domu Lahiri Mahasayi. Gdy o wczesnym świcie skłoniłem się przed nim, guru mój uśmiechnął się ku mnie porozumiewawczo.
"Szczęśliwy jestem, Ram Gopal, razem z tobą", powiedział. "Twoje pragnienia spotkania się z Babadzi i Matadżi, które tak często wobec mnie wypowiadałeś, zostało wreszcie w święty sposób spełnione". Moi współuczniowie powiedzieli mi potem, że Lahiri Mahasaya nie ruszył się ze swego podium przez cały czas od wczesnego wieczora. "Gdy odszedłeś do Dasasamedh Ghat", powiedział mi jeden z uczniów, Guru dał nam piękny wykład o nieśmiertelności". Po raz pierwszy zrozumiałem w pełni prawdę wierszy pism świętych, mówiących, że człowiek, który urzeczywistnił Boga w sobie, może pojawiać się w tym samym czasie, w różnych miejscach, w dwóch lub więcej ciałach.
"Lahiri Mahasaya wyjaśnił mi później wiele metafizycznych kwestii co do ukrytego boskiego planu dla ziemi", kończył swe opowiadanie Ram Gopal. "Babadzi został wybrany przez Boga do pozostawania w swym ciele przez cały okres trwania obecnego cyklu świata. Wieki będą przemijać, jeden za drugim, a nieśmiertelny mistrz, spoglądając na dramat stuleci wciąż będzie obecny na tej ziemskiej scenie".
fragment z " Autobiografii Jogina" Paramahansy Joganandy


Więcej o Śri Matadźi, siostrze Mahawatara Babadźi znajdziesz pod jej imieniem: [[Nagalakshmi Deviyar Mataji]].  
Więcej o Śri Matadźi, siostrze Mahawatara Babadźi znajdziesz pod jej imieniem: [[Nagalakshmi Deviyar Mataji]].  


[[Category:Hasło]]
[[Category:Hasło]]

Aktualna wersja na dzień 22:56, 25 sty 2017

Matadźi, Matadżi, ang. Mataji, z sanskrytu trl. Mātāji, od "Mātā" lub "Mātṛ" मातृ - Matka, Macierz oraz "Ji" - जी - Szacowna, Szanowna, Czcigodna. Termin używany głównie w kulturze wedyjskiej w stosunku do kobiet zasługujących na cześć i szacunek, zarówno w kontekście statusu społecznego jak i rangi duchowej. Często stosowany jako żeński tytuł duchowy (odpowiednik męski - Babaji, czytany Babadźi) lub dla podkreślenia matczynego aspektu Bogiń, np. Kālî Mātāji (Kali Matadźi).

Matadźi jako siostra Mahawatara Babadźi

Tytułem "Matadźi", z angielska Mataji, nazywa się w Indii powszechnie siostrę Mahawatar Babadźi, który tak mówił adeptom Krija Jogi o swojej uroczej siostrze ascetce i jogince:

"Dawno, dawno temu, w jaskini wysoko w Himalajach żyła sobie wielusetletnia joginka. A „fizycznie” wyglądała na 18 lat. Adeptka ta emanowała takim światłem miłości, że każdy byłby przekonany, że jest prawdziwie święta i eteryczna. Spędziła wiele lat na medytacji z Bogami, Narajana-Wisznu, Śiwa Jogeśwarą i Brahmanem. Bogowie ci nauczyli ją wielu duchowych rytuałów, mantr, Wed i wielu niezwykłych rzeczy, które zwykłemu, nierozwiniętemu człowiekowi nawet nie przyszłyby na myśl.

Pewnego dnia do jaskini, która od niepamiętnych czasów była jej, przywędrował młody mężczyzna. Był wysłany przez Boga, ale wtedy jeszcze nie był tego świadomy. Ten wysokorozwinięty duchowo mężczyzna nie był oświecony, ale bardzo oddany Bogom. Był niezmiernie zaskoczony widokiem ślicznej, „młodej” joginki, siedzącej tak pięknie i spokojnie w pustej jaskini, której jedynym upiększeniem była sama obecność adeptki. Joginka, będąc głęboko w stanie samadhi, otworzyła oczy i zamanifestowała filiżankę gorącej, parującej herbaty dla nich obojga. Zazwyczaj nie jadła ani nie piła, ale z uprzejmości wobec gościa tym razem zrobiła wyjątek. Młody człowiek został z Matadźi przez równo 18 dni. W tym czasie nauczyła go wielu rzeczy, które miał zabrać ze sobą w świat, żeby nauczyć ich te osoby, które były na tyle rozwinięte, by być w sanie zintegrować te nauki w swoim sercu. W ten sposób ci, którzy mieli „oczy, by widzieć i uszy, by słyszeć” mogli wprowadzić nauki pięknej, młodej joginki, przyniesione przez młodego mężczyznę, do swojego codziennego życia. Mogli tego dokonać w sposób, w jaki żyli, tak aby byli w stanie Urzeczywistnić Boga we wszystkich i wszystkim oraz w każdej swojej myśli, działaniu i słowie."

Opowieść o Matadźi z Autobiografii Paramahansa Joganandy:

Podczas mej wizyty u "świętego bez snu" Rama Gopala w Ranbadżpur, opowiedział mi on niezwykłą historię swego pierwszego spotkania z Babadzi.

"Od czasu do czasu", opowiadał mi Ram Gopal, "opuszczałem swą odosobnioną jaskinię, aby posiedzieć nieco u stóp Lahiri Mahasayi. Pewnego razu o północy, gdy siedziałem w milczeniu medytując w grupie jego uczniów, mistrz zaskoczył mnie niezwykłym poleceniem: >Ram Gopal<, powiedział, >idź natychmiast do kąpielowych gathów w Desasamedh<".

Wnet dotarłem do tego ustronnego miejsca. Noc była jasna, świecił księżyc i błyszczały gwiazdy. Usiadłem na chwilę w cierpliwym milczeniu; niebawem uwagę moją zwróciła ogromna kamienna płyta blisko moich stóp. Płyta powoli podnosiła się w górę odsłaniając podziemną jaskinię. Gdy płyta nieznanym sposobem zatrzymała się w pewnym położeniu, uniosła się w powietrze ubrana w szatę postać młodej, niezwykle pięknej kobiety. Otoczona łagodną aureolą światła zstąpiła powoli ku mnie i stanęła nieruchomo pogrążona w stanie wewnętrznej ekstazy. Wreszcie poruszyła się i przemówiła łagodnie: "Jestem Matadżi, siostra Babadzi. Zaprosiłam jego i Lahiri Mahasayę, aby przybyli tej nocy do mej jaskini w celu omówienia sprawy o wielkim znaczeniu.

Nad Gangesem pojawił się szybko poruszający się obłok światła; niezwykła jasność odbijała się w ciemnych wodach. Zbliżała się w ludzką postać Lahiri Mahasayi. Pochylił się on pokornie do stóp świętej kobiety.

Zanim zdołałem ochłonąć z wrażenia, zostałem znów zaskoczony wido­kiem wirującej masy mistycznego światła, szybującej po niebie. Zniżający się szybko płomienny wir zbliżył się do naszej grupy i zmateriali­zował w postaci ciała pięknego młodzieńca, którym był - jak od razu zrozumiałem - Babadzi. Był on podobny do Lahiri Mahasayi, z tą tylko różnicą, że Babadzi wyglądał o wiele młodziej i miał jasne długie włosy. "Lahiri Mahasaya, Matadżi i ja uklękliśmy u stóp guru. Eteryczne uczucia niezwykłego szczęścia przeniknęło każdą cząstkę mej istoty, gdy dotknąłem boskiego jego ciała.

"Błogosławiona siostro", rzekł Babadzi, "mam zamiar porzucić swe ciało i pogrążyć się w Nieskończonym Strumieniu". "Spostrzegłam twój plan, kochany mistrzu. Chciałam to omówić z tobą dzisiejszej nocy. Dlaczego chcesz opuścić swe ciało?" - Matadżi spoglądała na niego błagalnie.

"Jakaż jest różnica w tym, czy noszę widzialną czy też niewidzialną falę na oceanie mego Ducha?"

Matadżi odpowiadała żartobliwie: "Nieśmiertelny guru, jeśli to nie czyni żadnej różnicy, to proszę cię, nie porzucaj swej formy". "Niech będzie i tak", rzekł Babadzi. "Nie opuszczę nigdy mego fizycz­nego ciała. Pozostanie ono zawsze widzialne, przynajmniej dla małej (grupy) liczby ludzi na tej ziemi. Przez twe usta Pan wyraził swe życzenie".

Gdy słuchałem ze czcią rozmowy tych dwóch wzniosłych istot, wielki guru zwrócił się do mnie błogosławiącym ruchem. "Nie lękaj się, Ram Gopal", powiedział, "błogosławiony jesteś - iżeś był świadkiem tej nieśmiertelnej obietnicy".

Gdy przebrzmiała słodka melodia głosu Babadzi, postać jego, jak i postać Lahiri Mahasayi, uniosła się w górę i skierowała z powrotem ponad Gangesem. Aureola oślepiającego światła okryła ich ciała znikające na nocnym niebie. Postać Matadżi popłynęła ku jaskini i zstąpiła w głąb; płyta kamienna zamknęła się jakby poruszona niewidzialną dźwignią.

W stanie nieskończonego zachwytu i uniesienia skierowałem swe kroki z powrotem do domu Lahiri Mahasayi. Gdy o wczesnym świcie skłoniłem się przed nim, guru mój uśmiechnął się ku mnie porozumiewawczo.

"Szczęśliwy jestem, Ram Gopal, razem z tobą", powiedział. "Twoje pragnienia spotkania się z Babadzi i Matadżi, które tak często wobec mnie wypowiadałeś, zostało wreszcie w święty sposób spełnione". Moi współuczniowie powiedzieli mi potem, że Lahiri Mahasaya nie ruszył się ze swego podium przez cały czas od wczesnego wieczora. "Gdy odszedłeś do Dasasamedh Ghat", powiedział mi jeden z uczniów, Guru dał nam piękny wykład o nieśmiertelności". Po raz pierwszy zrozumiałem w pełni prawdę wierszy pism świętych, mówiących, że człowiek, który urzeczywistnił Boga w sobie, może pojawiać się w tym samym czasie, w różnych miejscach, w dwóch lub więcej ciałach.

"Lahiri Mahasaya wyjaśnił mi później wiele metafizycznych kwestii co do ukrytego boskiego planu dla ziemi", kończył swe opowiadanie Ram Gopal. "Babadzi został wybrany przez Boga do pozostawania w swym ciele przez cały okres trwania obecnego cyklu świata. Wieki będą przemijać, jeden za drugim, a nieśmiertelny mistrz, spoglądając na dramat stuleci wciąż będzie obecny na tej ziemskiej scenie".

fragment z " Autobiografii Jogina" Paramahansy Joganandy

Więcej o Śri Matadźi, siostrze Mahawatara Babadźi znajdziesz pod jej imieniem: Nagalakshmi Deviyar Mataji.